poniedziałek, 11 grudnia 2017

Czas wziąć się w garść i zmieniać się na lepsze


Korzystając z chwili wolnego czasu (być chorą i nie być w szkole) postanowiłam coś tutaj napisać. Od ostatniego wpisu minął już ponad miesiąc,a to już całkiem sporo czasu. Nawiązując do ostatniego postu przychodzę do Was ze świetną wiadomością Torinek szybko zadomowił się w nowym domu,jego nowemu właścicielowi udało się go szybko okiełznać i jest wzorowym pieskiem. Jest mi niezwykle miło czytać takie rzeczy. Cieszę się,że tak wspaniały psiak jak Torin ma taki wspaniały dom co jeszcze bardziej utwierdza mnie w przekonaniu,że podjęłam jak najbardziej słuszną decyzję.

Większość z Was pewnie zastanawia się co działo się u nas po tym wydarzeniu.
Otóż jak niektórzy może zdążyli zauważyć na blogu pojawiła się zakładka  zatytułowana "Dejra". Pewnie zastanawiacie co to za psiaczek. Mogę Wam zagwarantować,że odpowiedzi na nurtujące Was pytania postaram się zawrzeć w tym wpisie.
Tak więc do dzieła!

Po tym jak Torin opuścił nasze stadko byłam załamana ciągle obarczałam się wyrzutami sumienia typu: Co zrobiłam źle? Może mogłam jeszcze powalczyć z jego problemami? Może za szybko się poddałam? Byłam w strasznym dołku w ciągu jednego dnia odechciało mi się wszystkiego. Po paru dniach byłam już w znacznie lepszym nastroju i powoli zaczęłam rozmyślać o nowym psie. Nauczona doświadczeniami do wyboru kolejnego czworonoga postanowiłam podejść z głową i słuchać głosu rozumu. Ludzie,którzy mnie dobrze znają wiedzieli jak miłością darze psy myśliwskie. Jednak niestety woląc dmuchać na zimne nie mogłam sobie już pozwolić na kolejnego psa tego typu. Parę miesięcy przed adopcją Torina miałam w głowie dwie rasy małego müsterlandera i owczarka australijskiego. Tego pierwszego miałam już nawet zarezerwowanego szczeniaka,a o tym drugim nie było nawet mowy. 
Postanowiłam jeszcze raz dokładnie przejrzeć obie rasy,porównać wady i zalety. U mm obawiałam się bardzo silnego instynktu łowieckiego i tego,że to co ja mu będę mogła zaoferować wcale mu nie wystarczy więc musiałam go odrzucić. Klamka zapadła kolejnym psem będzie owczarek australijski. Gdzieś w głowie pojawił się głos tak to właśnie to czego tak naprawdę szukałam. Rasa ta spełniła wszystkie moje kryteria bardzo,ale to bardzo podobał mi się charakter aussików,które poznawałam na wystawach. Byłam świadoma wad jakie mają przedstawiciele tej rasy. Miałam nawet na oku parę hodowli ,uważnie obserwowałam psy. W końcu decyzja została podjęta o szczeniaku na wiosnę/lato 2018 r. 
Przeglądając z nudów jedną z platform ogłoszeniowych zobaczyłam ogłoszenie o dwóch wolnych suczkach i to akurat z tej hodowli z której bardzo podobały mi psy. Na początku zignorowałam to ogłoszenie twardo trzymałam się zasady,że nie ma mowy o żadnym szczeniaku. Jednak ciągle coś sprawiało,że przeglądałam to ogłoszenie i coraz bardziej się zakochiwałam i stało się coś czego kompletnie w planach nie było przepadłam i to przepadłam na dobre. Na szczęście udało mi się przekonać rodziców,że to właśnie jest ten miot ten wyjątkowy. Wspólnie z tatą zadzwoniliśmy do hodowli i wstępnie zarezerwowaliśmy sobie jedną z suczek. Cały dzień chodziłam po domu rozpromieniona,skakałam ze szczęścia ba nawet i płakałam. W końcu nadszedł ten dzień,dzień w którym miałam jechać po swoją wymarzoną suczkę. Droga wcale nie była łatwa deszcz,silny wiatr,a w dodatku wielkie korki na autostradzie mimo to szczęśliwie udało nam się dotrzeć do hodowli. Wchodząc przez furtkę przywitała nas banda rozszalałych aussików mamusi i trzech córeczek. Miałam wybór jak już tam u góry wspomniałam spośród dwóch suczek jednej oaza spokoju,bardzo radosna druga istny diabełek wszędzie jej pełno,szalona, zakręcona oczywiście "pozytywnie". Nie wiem jak to się stało,ale od pierwszej chwili już wiedziałam (zresztą nie tylko ja cała moja rodzina),że to właśnie ta druga suczka pojedzie z nami. Szybko załatwiliśmy formalności,otrzymaliśmy wszystkie dokumenty,wyprawkę i uradowani ruszyliśmy do domu. Suczka całą podróż wyjątkowo dobrze zniosła. W domciu była trochę skołowana nową sytuacją,ale po trzech dniach zaaklimatyzowała się. Pokochała Bobika i kotkę,której już niestety z nami niema zginęła pod kołami samochodu.
Myślę,że mogę już oficjalnie przedstawić małą *_* 

Dejra Kiwi Tasmański Diabeł
 domowo po prostu "Dejra"
 Rodzice: 
m: Bernenka Anioł w Skarpetkach 
o: Arad Różany Gaj
Owczarek australijski typ amerykański 
ur. 07.06.2017 r




Dejra jest już z nami ponad miesiąc nadal się poznajemy,ale coś o niej mogę już napisać. 
Jest bardzo energiczną suczką ,niezwykle wpatrzoną w człowieka (chodzącą za nim niczym cień),nastawiona na pracę, nie ma problemu z motywacją: motywuje się zarówno na zabawki jak i na jedzenie. Kocha aportować chociaż czasami zdarza się,że  nie chce oddawać zdobyczy,ale to jest do wypracowania. Bardzo szybko się uczy. Wielbi piłeczki i każdego rodzaju szarpaczki,alarmuje o każdej niepokojącej sytuacji. Bez problemu potrafi odwołać się od piesków za płotem u sąsiadów. Dejra jest psem typu: "mogę nic nie robić cały dzień byleby tylko być przy swoim ukochanym człowieku". Na spacerach ciężko aby oddaliła się na więcej niż 50 m musi iść krok w krok za swoim człowiekiem mi osobiście to odpowiada. 
Żeby nie było zbyt idealnie Dejra ma też ciemne strony
 Czasami bardzo ekscytuje się na widok pieseczka wtedy szybko próbuje odwrócić jej uwagę ulubioną zabawką,jest również mistrzem w kopaniu dziur w ogródku. 
Jednak generalnie to nie mamy takich większych problemów.
4 dni temu skończyła 6 miesięcy z wymiarami
 51 cm 
+/- 17 kg 
Dejra sprawiła,że pozbierałam się,odzyskałam na nowo motywację do pracy i nie porzuciłam tak wspaniałej pasji jaką jest kynologia. Dzięki niej mam taki przypływ pozytywnej energii,teraz nawet szara,zwykła,szkolna rzeczywistość staje się kolorowa. Jestem jej no i Bobikowi również za to bardzo wdzięczna.
Bobik odzyskał dzięki tej małej owsicy radość z życia i wierną kompankę  do wspólnych harców. Całym serduszkiem pokochał tego niesfornego szczeniaczka. 
Niebawem szykuje się drobna produkcja z okazji pół roku z Dejruszką w roli głównej. Zakładka małej również jest na bieżąco aktualizowana.  Możemy również podziwiać piękny wygląd naszego bloga stworzony przez moją siostrę ,której bardzo dziękuje. 
Myślę,że to by było na tyle
Do napisania :)


1 komentarz:

  1. Gratuluję nowego członka rodziny, rozumiem cię bo sama przez ostatni rok miałam długi kryzys/depresję związany z moim pierwszym psem, chciałam rzucić to wszystko w diabły, ale potem niespodziewanie pojawił się w moim życiu drugi pies dzięki któremu wszystko odzylo.
    Życzę Ci powodzenia i samych sukcesów z małą :) Zapraszamy też do nas, majloblog.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń