piątek, 27 października 2017

Ciężkie zderzenie z rzeczywistością...

Długo zbierałam się aby do Was napisać. Wcale nie przychodzi mi to łatwo po ostatnich wydarzeniach,ale zacznijmy od początku.

Kiedyś wspominałam na blogu o problemach jakie sprawiał mi dorastający szczeniaczek. Było to m.in.  brak  aportu,ciągnięcie na smyczy, słaba odwoływalność. Do 8 miesiąca jakoś udawało nam się razem przebrnąć przez te problemy. Jednak później zaczęły się już schody bardzo duże schody,których biorąc tego psa  zupełnie się nie spodziewałam 
Torin zaczął dostrzegać różne ciekawe zapachy,które przecież są ciekawe niż jakiś tam wniebogłosy krzyczący człowieczek aby tylko pieseczek się odwołał. Nasza odwoływalność całkowicie runęła w gruzach więc zaczęły się spacery na lince,które wcale nie odpowiadały szczeniakowi,ale innego wyjścia w tej sytuacji nie było. Wszelakie próby nauki szczeniaka aportu kończyły się klapą,a o  chodzeniu na luźnej smyczy nawet nie było mowy aż w końcu przywykłam do tego i tak sobie żyliśmy aż do pewnego feralnego  lipcowego poranka wychodząc na spacer ze szczeniakiem ten na linii frontu zobaczył kury sąsiadki zaczął strasznie się wyrywać tak,że nie mogłam go utrzymać i byłam zmuszona puścić smycz. W uroczym szczeniaczku obudził się instynkt łowcy. Na szczęście udało mi się zapobiec tragedii nie sądziłam jednak,że to będzie początek wielkiego utrapienia. W dodatku stosunki między Bobikiem a Torinem znacznie zaczęły się pogarszać. Bardzo często dochodziło między nimi do strasznych sprzeczek aż w końcu trzeba było zaczynać pracę nad poprawą ich relacji. Jedak to przynosiło marne efekty. Było tak źle,że z powodu tego,że nie mogłam utrzymać psa na spacer musiał wychodzić z nim mój tata. Byłam w kompletnym dołku. Z Torinem w domu nie dało się nic zrobić ponieważ zwierzątka za płotem są dużo bardziej ciekawsze nic się dla niego nie liczyło czułam,że aktywności jakie ja mogę mu zapewnić długie spacery ,praca umysłowa nie są w stanie zaspokoić tego psa. Stosunki między Bobikiem a Torim były już tak tragiczne,że trzeba było ich izolować od siebie. W dodatku ja widząc co się dzieje byłam w kompletnej rozpaczy,ale dzięki wparciu jednej osoby (Klaudia dziękuje za wszystko <3!) udało mi się jakoś trzymać na nogach. Przegrzebywałam cały internet szukając rozwiązywania naszych problemów,rozmawiałam z różnymi osobami na forach które miały takie problemy pracowałam jednak czułam,że po prostu nie dam rady. W końcu musiałam podjąć bardzo,bardzo trudną decyzję o tym aby oddać psa komuś kto ma do czynienia z psami myśliwskimi mam tu na myśli myśliwego. Dodając ogłoszenie na jednym z serwisów ogłoszeniowych opisując co i jak zgłaszały się do mnie różne osoby które grzecznie mówiąc o układaniu psów myśliwskich nie miały zielonego pojęcia. Aż wreszcie po dwóch miesiącach poszukiwań znalazł się w końcu domek spełniający wszystkie moje kryteria i tak oto Torin dokładnie w tę środę wyjechał do nowego domu. Z jednej strony czuję wewnętrzną pustkę jest to dla mnie bardzo,bardzo ciężkie przeżycie rozstać się z psem z którym żyłam razem przez prawie 9 miesięcy do dziś nie mogę sobie wytłumaczyć gdzie popełniłam błąd czy na pewno wiedziałam na co się szykuję biorąc 5 miesięcznego psa już sporych rozmiarów. Z drugiej strony jednak wiem,że to było najlepsze wyjście zwłaszcza dla komfortu Bobika przysięgłam sobie jednak gdyby zaistniała taka sytuacja,żeby mały nie dogadał się z Bobikiem to niestety trzeba będzie się z nim rozstać. Cieszyłam się bardzo,że bez problemu się dogadywały niestety do pewnego momentu...
Torin ma wspaniały domek jestem bardzo zadowolona z tego,że trafił do osoby która ma już doświadczenie z takimi psami i  wspaniale wykorzysta jego predyspozycje.
Pozostaje mi życzyć mu tylko jedno: Powodzenia Torini!