niedziela, 31 grudnia 2017

"Ale to już było i nie wróci więcej [...]"- Podsumowanie 2017 roku+ plany na 2018



Niedawno pisałam post na podsumowanie 2016 roku,a dzisiaj piszę już na podsumowanie 2017. Nie mam pojęcia kiedy to minęło . Wydaje mi się jakbym obejrzała się i pstryk minął rok,ale do rzeczy wypadałoby go jakoś podsumować. Tak więc do rzeczy.
Styczeń-Luty - czas ferii w tym czasie skupiłam się na Torinie. Pracowaliśmy głównie nad rzeczami typu aport i przywołanie. Kiedy wydawało się,że wychodzimy  na prostą,znów po pewnym czasie wszystko się zepsuło.
Marzec- Maj- Czas wiosenny razem psiakami wróciliśmy do agilitek. Z Torinem zaczęliśmy sobie już dłubać jakieś podstawy . Jednak poprzez jego problemy nie mogliśmy rozwijać się w tym kierunku. Z Bobikiem skupiliśmy się głównie na pracy przy obcych psach. 
Czerwiec-Sierpień- Upragnione wakacje. Czas wielu łez i rozkładania rąk nad problemami z Torinem. Pies odkrył,że ma coś pod ogonem . Kompletnie uderzyło mu to do łba. Zaczęły się ucieczki do innych psiaków. Torin zmężniał i rósł w siłę. Ciągnął jak parowóz wszelkie próby oduczenia go tego kończyły się niepowodzeniem. Na spacery wychodził z nim mój tata. W dodatku nasilił się instynkt myśliwski. Kury sąsiadki były ważniejsze od pańci. Z Bobikiem pod koniec wakacji udałyśmy się razem z siostrą na trening do Nowy Targ Agility Team. W czasie treningu Bobiczki byłby bardzo rozproszone. Jednak smakami udało się go zmotywować aby zechciał coś popracować. 
Wrzesień-Październik- Zwiększona motywacja ponieważ upały minęły. We wrześniu udaliśmy się na 2 trening do naszego klubu. Bobiczek średnio chciał pracować ponieważ był skołowany podróżą samochodem. Dostaliśmy wiele cennych wskazówek co i jak dalej. Bardzo  dziękujemy!
Listopad- Grudzień- W tych miesiącach głównie skupiłam się na pracy z Dejrą oraz dużo spacerowaliśmy
To był bardzo ogólnikowy opis poszczególnych miesięcy teraz czas na opis  bardziej istotnych wydarzeń minionego roku. Wszystkie wydarzyły się w końcówce roku. 
Po dwóch miesiącach poszukiwań w październiku nowy dom znalazł Torini u pana myśliwego. Jest bardzo szczęśliwym pieskiem,który spełnia się w tym do czego został stworzony mam na myśli oczywiście polowanie w łowisku. Było to dla mnie naprawdę ciężkie rozstanie z pieskiem który był u mnie praktycznie od małego szczyla. Obwiniałam się,że nie dałam rady mu podołać. Wpadłam w tzw "dołek",ale na początku listopada zupełnie nie planowana na ten czas dołączyła do mnie suczka aussie Dejra ,która zupełnie zmieniła mój świata i pokolorowała moją szarą rzeczywistość. Jest moim osobistym spełnieniem marzeń. 
Szybko radość z nowego członka rodziny musiała się ograniczyć do minimum. W połowie listopada pod kołami samochodu zginęła moja najukochańsza,najlepsza przyjaciółka Bobika Łatka. Nie byłam w stanie sobie wyobrazić życia bez kota który był ze mną przez pół mojego życia. Powoli muszę jednak przyzwyczajać się do życia z samymi psami. Jednak "dom bez kota jest tylko mieszkaniem" Wkrótce na pewno dołączy do nas jakiś kotek. 
W ostatnich dniach Bobik pomyślnie przeszedł kastracje. Obecnie wraca do sił. Mimo wielu obaw bardzo się cieszę,że zdecydowałam się na ten zabieg. Wierzę,że dzięki temu zniknie nasz problem ze skupieniem się przy innych psach i dla Bobika będzie się liczyć tylko człowiek. 
To tyle jeżeli chodzi o ogólnikowe podsumowanie roku. 
Plany na 2018 r
Regularne treningi agility w klubie z Bobikiem 
* Zacząć swoją przygodę z wystawami z Dejrą
* Wprowadzenie suczki w świat agility i frisbee
* Wyjazd na Latające Psy do Wrocławia
* Wyjazdy na różne zawody, seminaria oraz obóz agility
* Poznać nowe osoby 
Poniżej wstawiam moje ulubione zdjęcia zrobione w tym roku. 









Życzę Wam w Nowym Roku:  cierpliwości,wytrwałości w dążeniu do celu, spełnienia marzeń ( pamiętajcie,że jeżeli o czymś marzycie to potraficie również tego dokonać) abyście nadal czytali naszego bloga i wciąż Was przybywało. 
Wszystkiego najlepszego. 
Przy okazji pamiętajcie o zabezpieczeniu swoich pupili na ten ciężki czas obroża  szelki adresówka podwójny karabińczyk mogą okazać się tutaj niezbędne. Bobik,Dejra bardzo boją się fajerwerków więc przebywają w zacisznym miejscu w którym mniej słychać.
Pozdrawiamy :) 

poniedziałek, 11 grudnia 2017

Czas wziąć się w garść i zmieniać się na lepsze


Korzystając z chwili wolnego czasu (być chorą i nie być w szkole) postanowiłam coś tutaj napisać. Od ostatniego wpisu minął już ponad miesiąc,a to już całkiem sporo czasu. Nawiązując do ostatniego postu przychodzę do Was ze świetną wiadomością Torinek szybko zadomowił się w nowym domu,jego nowemu właścicielowi udało się go szybko okiełznać i jest wzorowym pieskiem. Jest mi niezwykle miło czytać takie rzeczy. Cieszę się,że tak wspaniały psiak jak Torin ma taki wspaniały dom co jeszcze bardziej utwierdza mnie w przekonaniu,że podjęłam jak najbardziej słuszną decyzję.

Większość z Was pewnie zastanawia się co działo się u nas po tym wydarzeniu.
Otóż jak niektórzy może zdążyli zauważyć na blogu pojawiła się zakładka  zatytułowana "Dejra". Pewnie zastanawiacie co to za psiaczek. Mogę Wam zagwarantować,że odpowiedzi na nurtujące Was pytania postaram się zawrzeć w tym wpisie.
Tak więc do dzieła!

Po tym jak Torin opuścił nasze stadko byłam załamana ciągle obarczałam się wyrzutami sumienia typu: Co zrobiłam źle? Może mogłam jeszcze powalczyć z jego problemami? Może za szybko się poddałam? Byłam w strasznym dołku w ciągu jednego dnia odechciało mi się wszystkiego. Po paru dniach byłam już w znacznie lepszym nastroju i powoli zaczęłam rozmyślać o nowym psie. Nauczona doświadczeniami do wyboru kolejnego czworonoga postanowiłam podejść z głową i słuchać głosu rozumu. Ludzie,którzy mnie dobrze znają wiedzieli jak miłością darze psy myśliwskie. Jednak niestety woląc dmuchać na zimne nie mogłam sobie już pozwolić na kolejnego psa tego typu. Parę miesięcy przed adopcją Torina miałam w głowie dwie rasy małego müsterlandera i owczarka australijskiego. Tego pierwszego miałam już nawet zarezerwowanego szczeniaka,a o tym drugim nie było nawet mowy. 
Postanowiłam jeszcze raz dokładnie przejrzeć obie rasy,porównać wady i zalety. U mm obawiałam się bardzo silnego instynktu łowieckiego i tego,że to co ja mu będę mogła zaoferować wcale mu nie wystarczy więc musiałam go odrzucić. Klamka zapadła kolejnym psem będzie owczarek australijski. Gdzieś w głowie pojawił się głos tak to właśnie to czego tak naprawdę szukałam. Rasa ta spełniła wszystkie moje kryteria bardzo,ale to bardzo podobał mi się charakter aussików,które poznawałam na wystawach. Byłam świadoma wad jakie mają przedstawiciele tej rasy. Miałam nawet na oku parę hodowli ,uważnie obserwowałam psy. W końcu decyzja została podjęta o szczeniaku na wiosnę/lato 2018 r. 
Przeglądając z nudów jedną z platform ogłoszeniowych zobaczyłam ogłoszenie o dwóch wolnych suczkach i to akurat z tej hodowli z której bardzo podobały mi psy. Na początku zignorowałam to ogłoszenie twardo trzymałam się zasady,że nie ma mowy o żadnym szczeniaku. Jednak ciągle coś sprawiało,że przeglądałam to ogłoszenie i coraz bardziej się zakochiwałam i stało się coś czego kompletnie w planach nie było przepadłam i to przepadłam na dobre. Na szczęście udało mi się przekonać rodziców,że to właśnie jest ten miot ten wyjątkowy. Wspólnie z tatą zadzwoniliśmy do hodowli i wstępnie zarezerwowaliśmy sobie jedną z suczek. Cały dzień chodziłam po domu rozpromieniona,skakałam ze szczęścia ba nawet i płakałam. W końcu nadszedł ten dzień,dzień w którym miałam jechać po swoją wymarzoną suczkę. Droga wcale nie była łatwa deszcz,silny wiatr,a w dodatku wielkie korki na autostradzie mimo to szczęśliwie udało nam się dotrzeć do hodowli. Wchodząc przez furtkę przywitała nas banda rozszalałych aussików mamusi i trzech córeczek. Miałam wybór jak już tam u góry wspomniałam spośród dwóch suczek jednej oaza spokoju,bardzo radosna druga istny diabełek wszędzie jej pełno,szalona, zakręcona oczywiście "pozytywnie". Nie wiem jak to się stało,ale od pierwszej chwili już wiedziałam (zresztą nie tylko ja cała moja rodzina),że to właśnie ta druga suczka pojedzie z nami. Szybko załatwiliśmy formalności,otrzymaliśmy wszystkie dokumenty,wyprawkę i uradowani ruszyliśmy do domu. Suczka całą podróż wyjątkowo dobrze zniosła. W domciu była trochę skołowana nową sytuacją,ale po trzech dniach zaaklimatyzowała się. Pokochała Bobika i kotkę,której już niestety z nami niema zginęła pod kołami samochodu.
Myślę,że mogę już oficjalnie przedstawić małą *_* 

Dejra Kiwi Tasmański Diabeł
 domowo po prostu "Dejra"
 Rodzice: 
m: Bernenka Anioł w Skarpetkach 
o: Arad Różany Gaj
Owczarek australijski typ amerykański 
ur. 07.06.2017 r




Dejra jest już z nami ponad miesiąc nadal się poznajemy,ale coś o niej mogę już napisać. 
Jest bardzo energiczną suczką ,niezwykle wpatrzoną w człowieka (chodzącą za nim niczym cień),nastawiona na pracę, nie ma problemu z motywacją: motywuje się zarówno na zabawki jak i na jedzenie. Kocha aportować chociaż czasami zdarza się,że  nie chce oddawać zdobyczy,ale to jest do wypracowania. Bardzo szybko się uczy. Wielbi piłeczki i każdego rodzaju szarpaczki,alarmuje o każdej niepokojącej sytuacji. Bez problemu potrafi odwołać się od piesków za płotem u sąsiadów. Dejra jest psem typu: "mogę nic nie robić cały dzień byleby tylko być przy swoim ukochanym człowieku". Na spacerach ciężko aby oddaliła się na więcej niż 50 m musi iść krok w krok za swoim człowiekiem mi osobiście to odpowiada. 
Żeby nie było zbyt idealnie Dejra ma też ciemne strony
 Czasami bardzo ekscytuje się na widok pieseczka wtedy szybko próbuje odwrócić jej uwagę ulubioną zabawką,jest również mistrzem w kopaniu dziur w ogródku. 
Jednak generalnie to nie mamy takich większych problemów.
4 dni temu skończyła 6 miesięcy z wymiarami
 51 cm 
+/- 17 kg 
Dejra sprawiła,że pozbierałam się,odzyskałam na nowo motywację do pracy i nie porzuciłam tak wspaniałej pasji jaką jest kynologia. Dzięki niej mam taki przypływ pozytywnej energii,teraz nawet szara,zwykła,szkolna rzeczywistość staje się kolorowa. Jestem jej no i Bobikowi również za to bardzo wdzięczna.
Bobik odzyskał dzięki tej małej owsicy radość z życia i wierną kompankę  do wspólnych harców. Całym serduszkiem pokochał tego niesfornego szczeniaczka. 
Niebawem szykuje się drobna produkcja z okazji pół roku z Dejruszką w roli głównej. Zakładka małej również jest na bieżąco aktualizowana.  Możemy również podziwiać piękny wygląd naszego bloga stworzony przez moją siostrę ,której bardzo dziękuje. 
Myślę,że to by było na tyle
Do napisania :)


piątek, 27 października 2017

Ciężkie zderzenie z rzeczywistością...

Długo zbierałam się aby do Was napisać. Wcale nie przychodzi mi to łatwo po ostatnich wydarzeniach,ale zacznijmy od początku.

Kiedyś wspominałam na blogu o problemach jakie sprawiał mi dorastający szczeniaczek. Było to m.in.  brak  aportu,ciągnięcie na smyczy, słaba odwoływalność. Do 8 miesiąca jakoś udawało nam się razem przebrnąć przez te problemy. Jednak później zaczęły się już schody bardzo duże schody,których biorąc tego psa  zupełnie się nie spodziewałam 
Torin zaczął dostrzegać różne ciekawe zapachy,które przecież są ciekawe niż jakiś tam wniebogłosy krzyczący człowieczek aby tylko pieseczek się odwołał. Nasza odwoływalność całkowicie runęła w gruzach więc zaczęły się spacery na lince,które wcale nie odpowiadały szczeniakowi,ale innego wyjścia w tej sytuacji nie było. Wszelakie próby nauki szczeniaka aportu kończyły się klapą,a o  chodzeniu na luźnej smyczy nawet nie było mowy aż w końcu przywykłam do tego i tak sobie żyliśmy aż do pewnego feralnego  lipcowego poranka wychodząc na spacer ze szczeniakiem ten na linii frontu zobaczył kury sąsiadki zaczął strasznie się wyrywać tak,że nie mogłam go utrzymać i byłam zmuszona puścić smycz. W uroczym szczeniaczku obudził się instynkt łowcy. Na szczęście udało mi się zapobiec tragedii nie sądziłam jednak,że to będzie początek wielkiego utrapienia. W dodatku stosunki między Bobikiem a Torinem znacznie zaczęły się pogarszać. Bardzo często dochodziło między nimi do strasznych sprzeczek aż w końcu trzeba było zaczynać pracę nad poprawą ich relacji. Jedak to przynosiło marne efekty. Było tak źle,że z powodu tego,że nie mogłam utrzymać psa na spacer musiał wychodzić z nim mój tata. Byłam w kompletnym dołku. Z Torinem w domu nie dało się nic zrobić ponieważ zwierzątka za płotem są dużo bardziej ciekawsze nic się dla niego nie liczyło czułam,że aktywności jakie ja mogę mu zapewnić długie spacery ,praca umysłowa nie są w stanie zaspokoić tego psa. Stosunki między Bobikiem a Torim były już tak tragiczne,że trzeba było ich izolować od siebie. W dodatku ja widząc co się dzieje byłam w kompletnej rozpaczy,ale dzięki wparciu jednej osoby (Klaudia dziękuje za wszystko <3!) udało mi się jakoś trzymać na nogach. Przegrzebywałam cały internet szukając rozwiązywania naszych problemów,rozmawiałam z różnymi osobami na forach które miały takie problemy pracowałam jednak czułam,że po prostu nie dam rady. W końcu musiałam podjąć bardzo,bardzo trudną decyzję o tym aby oddać psa komuś kto ma do czynienia z psami myśliwskimi mam tu na myśli myśliwego. Dodając ogłoszenie na jednym z serwisów ogłoszeniowych opisując co i jak zgłaszały się do mnie różne osoby które grzecznie mówiąc o układaniu psów myśliwskich nie miały zielonego pojęcia. Aż wreszcie po dwóch miesiącach poszukiwań znalazł się w końcu domek spełniający wszystkie moje kryteria i tak oto Torin dokładnie w tę środę wyjechał do nowego domu. Z jednej strony czuję wewnętrzną pustkę jest to dla mnie bardzo,bardzo ciężkie przeżycie rozstać się z psem z którym żyłam razem przez prawie 9 miesięcy do dziś nie mogę sobie wytłumaczyć gdzie popełniłam błąd czy na pewno wiedziałam na co się szykuję biorąc 5 miesięcznego psa już sporych rozmiarów. Z drugiej strony jednak wiem,że to było najlepsze wyjście zwłaszcza dla komfortu Bobika przysięgłam sobie jednak gdyby zaistniała taka sytuacja,żeby mały nie dogadał się z Bobikiem to niestety trzeba będzie się z nim rozstać. Cieszyłam się bardzo,że bez problemu się dogadywały niestety do pewnego momentu...
Torin ma wspaniały domek jestem bardzo zadowolona z tego,że trafił do osoby która ma już doświadczenie z takimi psami i  wspaniale wykorzysta jego predyspozycje.
Pozostaje mi życzyć mu tylko jedno: Powodzenia Torini!



poniedziałek, 7 sierpnia 2017

Recenzja karmy Brit Premium Lamb&Rice

Witajcie znów po dłużej przewie. Ostatni czas nie był dla nas łaskawy ze względu na problemy z Torinem o tym napiszę wkrótce,ale póki co zobaczymy jak się to dalej potoczy. Obiecuję dodawać już posty we wcześniej ustalonym terminie ( czytaj tu).
Wracam do Was z głową pełną pomysłów na nowe posty ( postaram się je w pełni zrealizować).
Dzisiaj chciałabym powiedzieć kilka słów hypoalergicznej karmie dla psów Brit Premium Lamb&Rice Czy u nas się sprawdziła? Zapraszam do czytania

Kilka słów o firmie:
Profilaktyka przez żywienie - to główna zasada, którą spełniają starannie skomponowane karmy Brit . Wiemy, że zwierzęta domowe są w równym stopniu jak my sami narażone na stres i poważne choroby, dlatego z miłości do nich opracowaliśmy unikalną recepturę, opartą na wyselekcjonowanych składnikach. Wierzymy, że odpowiednia dieta ma ogromne znaczenie dla zdrowia i kondycji naszych czworonożnych przyjaciół. Stąd w karmach Brit znajdziecie tylko to, co najlepsze: wysokiej jakości mięso, ryby, warzywa i owoce, zioła oraz składniki funkcjonalne.

Co o karmie pisze producent:
Pełnoporcjowa, hypoalergiczna karma z jagnięciną i ryżem, dla psów cierpiących na alergię, psów z problemami trawiennymi oraz psów lubiących karmę z zawartością mięsa jagnięcego.Odpowiednia ochrona przeciwko chorobom skóry. Nie zawiera zbóż często wywołujących alergię: pszenicy, kukurydzy i soi .Ulepszona linia produktów Premium charakteryzuje się zwiększoną zawartością mięsa - nawet do 45%. Wyróżnia ją także zastosowanie dodatku wyjątkowej formuły ziół i owoców poprawiających właściwości karmy.
Składniki:
mięso jagnięce (31%), ryż, tłuszcz z kurczaka (konserwowany tokoferolami), białka ryżowe, olej z łososia, drożdże piwne, naturalne aromaty, wyciągi z ziół i owoców (300 mg/kg), suszone jabłka, minerały, mannanooligosacharydy (150 mg/kg), fruktooligosacharydy (100 mg/kg), wyciąg z juki (80 mg/kg), miedź organiczna, cynk organiczny, selen organiczny 

Składniki analityczne:białko 24%, tłuszcz 10%, wilgotność 10%, popiół surowy 7%, błonnik 2,9%, wapń 1,6%, fosfor 1,1%, energii metabolicznej 3891 kcal/kg,

Dodatki:witamina A (15000 j.m.), witamina D3 (1500 j.m.), witamina E (500 mg), E6 cynk (70 mg), E1 żelazo 80 mg, E5 mangan (36 mg), E2 jod (0,65 mg), E4 miedź (20 mg), E8 selen (w tym organicznych)(0,2 mg).

Dawkowanie
Waga psa:         Dawka dzienna:
10 kg                 119 g
20 kg                 200 g
30 kg                 271 g
40 kg                 336 g
50 kg                 397 g
60 kg                 455 g 
70 kg                 511 g
80 kg                 565 g
90 kg                 617 g

Skład nawet jak na taką cenę jest dobry. Na pierwszym miejscu widzimy 31 % mięsa z jagnięciny co bardzo mnie cieszy no,ale żeby nie było tak pięknie tuż za nim jest ryż który jest zbędnym zapychaczem w psiej diecie. Później widzimy tłuszcz z kurczaka,który niestety bardzo często uczula. 
Rzecz na który zwróciłam uwagę jest bardzo ładne opakowanie karmy,które skutecznie przyciąga oko. Niestety troszkę niepraktyczne jest zamykanie ponieważ nie posiada suwaka czy innego fajnego gadżetu. Więc  trzeba ją przechowywać w pojemniku.
Po otwarciu z worka wydobywał się średnio przyjemny zapach,ale dało się wytrzymać :D. 
Dużym plusem karmy jest również to,że nie brudzi rąk przez co z powodzeniem możemy wykorzystać ją jako przysmak na treningach.
Wielkość granulek była idealna dla Bobika.  Granulki mają regularny kształt. Z łatwością mógł on je przełknąć. 
Znalezione obrazy dla zapytania brit premium lamb & rice granulki

Podsumowując:
Karma nie zrobiła jakiegoś wielkiego szału na Bobiku. Z początku była przez niego zjadana bardzo chętnie później już trochę z mniejszym zapałem. Kondycja Bobika świetna. Sierść błyszcząca, brak łupieżu, kupy okej. Zdecydowaliśmy się na nią ponieważ chciałam żeby pies spróbował karmę z innym mięskiem niż tylko kurczak (jak do tej pory)
Plusy                                                       Minusy 
+ cena adekwatna do jakości               -  niepraktyczne zamykanie
+ wielkość granulek                              
+ dobra kondycja psa 
+  nie brudzi rąk 
Ogólnie produkt przeszedł u nas testy bardzo pomyślnie. Moim zdaniem jest wart polecenia.
Czy ktoś z Was miał z nim do czynienia? Jak się sprawdził? Piszcie śmiało w komentarzach 
Ps. Przepraszam,że zdjęcia są zapożyczone z grafiki,ale niestety nie planowałam wcześniej pisania tej recenzji  


niedziela, 23 lipca 2017

7 lat jak jeden dzień...

23 lipca (umownie) 2010 roku urodził się pies. Pies który zmienił moje życie o 360 stopni, pies na którym popełniłam masę błędów wychowawczych, pies który sprawił, że odkryłam pasję.
Kiedy przybył byłam  mała dziewczynką nie miałam pojęcia, że nauczę go jakiejś innej komendy niż siad czy podawać łapę.
Nigdy bym nie przypuszczała, że z zacieszem na pyszczku będzie pokonywać tunel czy hopke, że za przysmaki będzie odlatywać w kosmos (patrz filmik).
W 2014 roku założyłam fanpage i wtedy się zaczęło poznalam innych ludzi tak bardzo psiolubnych jak ja.

Bobik z psijaciółką Perełką

Dwa terrierowi przyjaciele Bobik i Tosia
Fot. Gosia Łaś
Zupełnie przypadkowo nauczyłam go skakać przez przeszkodę (na smyczy, niebezpieczne przeszkody). Wkrótce dowiedziałam się, że istnieje taki sport jak agility zaczęłam zagłębić się w tajniki tego sportu. Znikła smycz i powstały przeszkody z drewna dużo bezpieczniejsze. Szybko okazało się, że Bobika to kręci i tak sobie biegamy aż do dzisiaj. Chciałam spróbować jeszcze innych sportów typu obi czy frisbee. Szybko okazało się, że obi w ogóle nas nie kręci, a frisbee w ogóle nie wiedziałam jak się za to zabrać i szybko porzuciłam ten sport,a teraz kto sie może jeszcze spróbujemy. 


Fot. Gosia Łaś
Fot. Gosia Łaś
Jak to w życiu różnie bywa czasami było dobrze,a czasami bywały i gorsze dni, ale o nich dzisiaj pisać nie wypada.
W kwestii sztuczek Bobik potrafi aktualnie około 50 sztuczek, ale ciągle uczymy się czegoś nowego. 


 Fot. Gosia Łaś


Bobik był psem z problemami nie potrafił obojętnie przejść obok innego psa, kompletnie się nie odwoływał. Ignorował człowieka w obliczu zapachów, nie potrafił się skupić na przedniku w obecności innych psów. 
Dzięki naszej pracy praktycznie wszystkie te problemy udało się rozwiązać i obecnie Bobiczek to idealny pies do życia i świetny agilitowiec. 
Bobiku kochany nie przedłużając dziękuję Ci przede wszystkim za to że dzięki tobie jestem tu gdzie jestem i robię to co robię. 
Z okazji urodzinek chciałabym Ci życzyć zdrówka, miliony pyszności,agilitków, długich spacerów, ale przede wszystkim zdrówka. 
Z tej okazji powstał pamiątkowy filmik tak nie jest idealny, ale warto mieć pamiątkę 
Zapraszam: Filmik
Dzisiejszy post miał taki wspominkowy charakter, ale musiałam go gdzieś napisać 
To w sumie byłoby na tyle. 
PS. Post miał być w piątek, ale wyjątkowo jest dzisiaj bo urodzinki 

niedziela, 16 lipca 2017

Dłuższa przerwa i powrót


Blog już od dłuższego czasu zaczął zarastać kurzem,nic się nie działo.Jednak teraz wracamy z podwojoną motywacją. Pewnie zaczynacie się zastanawiać : Dlaczego taka długa przerwa? Głównym powodem przerwania pisania była szkoła : przygotowywanie się do egzaminu gimnazjalnego,oceny,rekrutacja do nowej szkoły. Do tego doszedł jeszcze brak motywacji do pisania,deficyt pomysłów na posty i przerwa była konieczna. Teraz na szczęście jest chwila przerwy, motywacja wróciła i zatęskniło się za blogowaniem i tak ot wracamy! 
Przez ten czas nie działo się u nas nic szczególnego głównie skupiłam się a pracy z Torinem,pracujemy teraz głównie nad kilkoma dość poważnymi problemami. Bobiczek trenuje sobie sztuczki i biega agilitki razem z moją siostrą. 
Skrobek nie robi już w sumie nic szczególnego. To tyle jeżeli chodzi o nas.



Nie wiem czy zauważyliście,że nasza nazwa bloga uległa drobnej zmianie wcześniej "Kudłate Perypetie" teraz "Psiejskie Perypetie" Pojawił się również nowy nagłówek i szablon baj moja siostra,może nie jest idealny,ale znacznie ożywił i odświeżył blog. 
Teraz może trochę napiszę dlaczego nazwa bloga uległa zmianie. Poprzednia nazwa wydawała mi się taka nudna "oklepana" xd . Postanowiłam,że trzeba ją koniecznie zmienić ii tak oto w głowie zrodził się pomysł aby słowo "Kudłate" zastąpić słowem "Psiejskiie
Dlatego takim ponieważ mieszkamy na wsi ,a więc Wiejskie=Psiejskie. Mam nadzieję,że nowa nazwa przypadnie Wam do gustu. 


Aktualnie nie planujemy już żadnych tego typu przerw. Jeżeli chodzi o systematyczność to posty będą pojawiać się co najmniej raz w tygodniu,a dokładnie w piątek o godzinie 19.
Natomiast jeżeli będzie więcej czasu to na pewno częściej.
Powiem Wam,że mam teraz parę pomysłów i dużo chęci na ich realizacje także będzie się działo! :D
Oczywiście również nie pogardzimy waszymi pomysłami na to co chcielibyście przeczytać na naszym blogu. Piszcie w komentarzach. 
To w sumie  byłoby na tyle. 
Zajrzyjcie koniecznie na nasz fanpage na facebooku 

Ps. Przepraszam za takie stare zdjęcia. Musimy koniecznie wybrać się na sesje. 

niedziela, 5 lutego 2017

"(Nie)idealny ideał" - czyli trochę o tym jakim szczeniaczkiem jest Torin

Torin mieszka już z nami ciut ponad miesiąc. 4 lutego skończył 6 miesięcy więc trzeba coś o nim napisać.
Biorąc Torina myślałam,że będzie psem zupełnie niesocjalizowanym. Tutaj się zdziwiłam papiś nie boi się żadnych głośnych dźwięków,samochodów. Kocha wszystkie psy i ludzi. Na początku trzeba było Torinka ogarnąć bo musiał się dowiedzieć co wolno ,a czego nie. 
Jak każdy wie początki bywają trudne. Po upłynięciu około tygodnia  od przybycia Torina wpadłam w mały dołek bałam się,że nie będę w stanie podołać dorastającemu psu który ma już 5 miesięcy. Na szczęście szybko udało mi się odrzucić te myli i zaczęłam brać się za papika.
Szybko odkryłam jego cechę jest strasznym łakomczuszkiem za jedzenie zrobi dosłownie wszystko. Jeżeli mam coś w ręku potrafi się na tym skupić w  nie lada rozproszeniu. 
Mały kocha zabawki szczególnie piłeczki ,zabawki z piszczałką. Uwielbia się szarpać. 
Poniżej fotka jak zaczął szarpać się moją rękawiczką :D
Jakość (*) 
Marzyłam o tym żeby mieć psa z wrodzonym aportem, niestety tak się nie stało. Nasz aport pozostawia wiele do życzenia. Torin biegnie za aportem,ale nie chcę go oddać tylko ucieka. Jest to teraz nasz główny cel. Na dzień dzisiejszy mogę powiedzieć,że jest już "światełko w tunelu". 
Przez rok walczyłam z Bobikiem nad tym aby się odwoływał ,a nie uciekał nie wiadomo gdzie. Myślałam,że z kolejnym psem nie będzie takiego problemu. Torinowa odwoływalność nie jest jeszcze idealna psisko nie przychodzi za każdym zawołaniem. Doskonalimy to jak tylko możemy. 
Torin ma dużo cech psa myśliwskiego jak na prawdziwego gończego przystało. Wspaniale spisuje się w roli stróża. Goni za moją kotką trochę bardziej dla zabawy jednak ona nie podziela jego entuzjazmu. Uwielbia niuchać jak tylko idziemy na spacer gdzie wiadomo,że dużo ciekawych zapachów gończy jest w siódmym niebie ,mógłby wąchać i wąchać. 
Poniższe zdjęcie idealnie to ukazuje

Jeżeli chodzi o kontakty z Bobikiem czy Skrobkiem:
Otóż Skrobek nie za bardzo go akceptuje bo niestety on nie lubi dużych z psów. Z Bobikiem psiaki bardzo się polubiły ,bawią się razem czasami jednak szczeniak za bardzo wkręci się w zabawę Bobik ma już dość i warczy. Ostatnio np. pociągnął Bobika za ogon i była drobna sprzeczka. 
Zrobienia im razem zdjęcia się jeszcze nie podjęłam,ale czuję,że będzie to nie lada wyzwanie no,ale na szczęście istnieje coś takiego jak żarcie i to potrafi zdziałać cuda to tylko tak na marginesie. 
Szczeniak jak to szczeniak wszystko go interesuje jedną z mniej przyjemnych rzeczy którą zdziałał to były rozwalone śmieci czy zabawki w każdym kącie podwórka. 
Torin jak już jest wpisane w tytule posta jest (nie) idealny ma jeszcze jeden dosyć istotny problem otóż ciągnięcie na smyczy.  Z początku to był istny koszmar z trudem udawało mi się go utrzymać. Obecnie ten problem już powoli zanika pojawia się jedynie wtedy jak na linii frontu pojawia się coś (według psiego móżdżku) interesującego.
Zapomniałam napisać jeszcze,że razem z pupsem doskonalimy wymianę zabawek.
Co do pozowania do zdjęć to musi się dużo nauczyć od starszego brata czytaj Bobika bo Torin nie jest w tym mistrzem strasznie się rusza i wszędzie go pełno
Parę fot z ostatniej sesji



Na dzień dzisiejszy zmagamy się z tym aby wypracować : aport,odwoływanie i piękne chodzenie na smyczy.
Wiele osób pyta mnie co zamierzam robić z Torinem w przyszłości?
 Także tutaj wyjaśniam wszystkie nie jasności otóż oprócz problemów wymienionych wyżej robimy podłoże pod agility. To będzie główny sport na którym będę skupiać się z małym 
Obecnie w tym kierunku (mimo,że jest śnieg ,ale to nas nie ogranicza) biegamy przez hopki (oczywiście bez tyczek) obiegamy różne przedmioty czy przechodzimy przez tunel.Na wiosnę rozpoczynamy treningi w klubie bardzo się cieszę ,a we wakacje jesteśmy zapisani na seminarium.
Oprócz agility bo przecież nie samym agi żyje człowiek być może pieseczek będzie łapał dyski(?)
o ile ja się nauczę rzucać (marnie mi to wychodzi) i nasz aport będzie na dobrym poziomie.
W głowie snują mi się plany na to aby spróbować dogtrekkingu jednak czas pokaże.
To by było tyle w kwestii naszych planów.
Jeszcze bym zapomniała z okazji 6 miesięcy będzie filmik z  drobnym opóźnieniem.
Wstawię teraz aktualne wymiary Torina jestem zdumiona,że w ciągu miesiąca urósł 6 cm.
Aktualnie:
Torin
6 miesięcy
58 cm 
24 kg
Lepszej foty niestety nie posiadam :c
Mam nadzieję,że Was nie zanudziłam tymi moimi wypocinami. Chcielibyście się jeszcze coś dowiedzieć w kwestii Torina zapraszam do zadawania pytań w komentarzu. Z przyjemnością odpowiem.
Pozdrawiamy Kinga&Kudłata Brygada
Możecie śledzić nas na facebooku